Recenzja musicalu Piękna i Bestia

 

            26 września 2008r. obejrzeliśmy musical Piękna i Bestia w Teatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Spektakl wystawiany jest z okazji pięćdziesięciolecia funkcjonowania tej instytucji i cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Świadczy o tym fakt, że w czasie spektaklu sala była wypełniona po brzegi. Widowisko zostało wyreżyserowane przez Macieja Korwina, dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru Muzycznego i powstało według scenariusza Lindy Woolverton. Muzykę napisał Alan Mękę, a teksty piosenek Howart Ashman. Musical na język polski przełożyła Małgorzata Ryś.

            Gdy podczas przedstawienia kurtyna poszła w górę, odsłoniła się przed nami baśniowa scenografia, jakby żywcem przeniesiona z książek dla dzieci. Był las, domki i nieruchome postacie, które za chwile okazały się żywymi aktorami. Zupełnie inaczej wyglądał pałac bestii. Pełen stromych schodów, ciemnych zaułków, ostrych kształtów. Utkwił mi w pamięci jako coś tajemniczego, a w pewnych momentach nawet strasznego. Praca scenografek, Diany Marszałek i Julii Skrzyneckiej, warta jest więc zauważenia. Dzięki ich pomysłom sztuka przebiegała bez problemów i minęła, przynajmniej mnie, bardzo szybko.

            Zwróciłam również uwagę na kierownika muzycznego przedstawienia, Dariusza Różankiewicza, wraz z orkiestrą wspaniale wywiązali się z powierzonego im zadania. Byłam pod ogromnym wrażeniem, gdy dowiedziałam się, że podkład muzyczny i efekty dźwiękowe grane są na żywo. Rezultat był zachwycający, dużo lepszy niż gdyby muzyka była puszczana z playbacku.

            Wielki udział w sukcesie musicalu miała również Joanna Siemańczuk, która ułożyła choreografię oraz Bernard Szyc, odpowiedzialny za ruch sceniczny. Wszystko było dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Chyba najbardziej utkwił mi w pamięci moment kolacji dla Belli zorganizowanej w zamku Bestii. Na scenie pojawiło się wtedy prawie czterdzieści osób. Każdy krok, każdy ruch był przemyślany. Nie odniosłam wrażenia, że na scenie jest zbyt tłoczno. Wręcz przeciwnie. Talerzyki, łyżeczki, widelce, noże, obrusy, mieszkańcy zamku, wszyscy oni świetnie się komponowali i dopełniali. Była to jedna z najpiękniejszych scen musicalu.

            Główne role Pięknej i Bestii reżyser powierzył bardzo uzdolnionym aktorom, Karolinie Trębacz i Jerzemu Michalskiemu. Zarówno Karolina, jak i Jerzy, znakomicie nie tylko grali, ale też śpiewali. Karolina miała piękny głos i idealnie pasowała do roli Belli. Dodawała tej postaci uroku. Bestia również została zagrana fantastycznie.

            Jednak prawdziwa perełka to według mnie rola Gastona, w którego wcielił się Tomasz Więcej. Gaston bawił mnie już od początku. Grał parodię „macho”, a stylizowany był trochę na Johna Travoltę, trochę na Elvisa Presleya.

            Na uwagę zasługują również wyśmienite panienki Podfruwajki, czyli Anna Maria Urbanowska, Katarzyna Kurdej i Marta Praskień, które były naiwnie wpatrzone w Gastona, a także sprzęty w zamku, między innymi Świecznik Lumiere flirtujący z Miotełką Babette, których grali Marek Kaliszu i Ewa Gregor oraz bojaźliwy Zegar Cogsworth, grany przez Jacka Westera.

            W pamięci utkwiła mi też rola dyrektora szpitala psychiatrycznego, Monsieur D’Arque. Wcielił się w niego Paweł Bernaniak. Spisał się znakomicie! Najbardziej podobała mi się piosenka, którą wykonał i układ choreograficzny, jaki jej towarzyszył. Interesujący był także strój, cały czarny i peruka z ciemnymi, zakrywającymi twarz włosami. Całość wyglądała zachwycająco!

            Niesamowitą rolę odgrywało w tym musicalu światło, za które odpowiadał Piotr Kuchta. Efekty świetlne sprawiały, że naprawdę czułam się tak, jakbym była w baśniowym świecie. Wprost fenomenalna była scena przemiany Bestii w Księcia. Pokaz świateł laserowych, sprawił, iż wydawało się, że magia rzeczywiście działa, co niezwykle mnie ujęło. Widać więc, że pan Piotr Kuchta zna się na swojej pracy.

            Spektakl Piękna i Bestia nie był jednak tylko baśnią. Uwypuklił niezmiernie istotną myśl, a mianowicie, że pozory często mylą i nie należy oceniać ludzi po wyglądzie. Ważne jest serce, a nie powierzchowność.

            Według mnie musical był rewelacyjny. Wszystko idealnie zaprojektowane, gustownie dobrane, perfekcyjnie zgrane. Pierwszy raz widziałam musical na żywo i pewnie dlatego nie dostrzegam jego wad. Według mnie wcale ich nie było. Przedstawienie pokazało, jak wielkie są możliwości gdyńskiego teatru. A ja chciałabym zachęcić wszystkich, którzy będą w Gdyni, by obejrzeli Piękną i Bestię, bo naprawdę warto!

           

Powrót